Koń – spełnione marzenie w XXIw.

← wróć do ARTYKUŁY

Koń – spełnione marzenie w XXIw.

Nie będę pisać o roli konia zaprzęgowego/pociągowego w gospodarstwach , ani jego przeznaczeniu kulinarnym. Nie będę też rozpisywać się na temat potrzeb bytowych koni, bo to temat na inny artykuł, a takich wartościowych z resztą już wiele zostało napisanych.

Tekst dedykuję dwóm “typom” koni: koniom w szkółkach jeździeckich i spełnionym marzeniom o posiadaniu własnego konia.

W założeniu oba typy koni to konie bardzo zadbane przez właścicieli. Pierwszy typ dodatkowo jest źródłem dochodu, drugi spełnieniem marzeń, oba typy są dopełnieniem hobby, pasji. Na razie wszystko wygląda różowo. Czy tak jest w rzeczywistości??? Byłoby cudownie, ale rzeczywistość jest niestety często inna.

Konie w szkółkach chodzą po padokach od świtu do zmierzchu lub żyją na wolnym wybiegu, są odpowiednio karmione, kopyta zadbane należycie, chodzą jeden trening dziennie ( dostosowany do możliwości konia ), w bardzo dobrym sprzęcie, odpowiednio często konserwowanym, dobranym przez prawdziwych specjalistów ( to dziwne, ale w dzisiejszych czasach każdy może nazwać się specjalistą ), mają wsparcie fizjoterapeuty i weterynarza jeśli jest taka potrzeba… Cudownie prawda? Tylko podejście totalnie nie rentowne bo godzina lekcji w takiej stajni będzie kosztować więcej , a ponieważ mamy wybór to pójdziemy tam gdzie nas na to stać – i teraz niepotrzebne skreślić z poprzedniego zdania, żeby opłacało się w ogóle utrzymywać konie w szkółce.

I teraz refleksja : dopóki chęć ludzi korzystających z takich miejsc będzie się opierała wyłącznie na “płacę wymagam, wolę zapłacić mniej to będzie mnie stać na jazdę częściej” to konie w wielu szkółkach będą cierpieć. Nie chce iść? – bacikiem, albo przepchnij to! Nikt się nie zastanawia dlaczego koń nie chce współpracować, dlaczego kłus jest niewydajny, dlaczego koń jedną stronę odmawia … co próbuje nam powiedzieć … ma iść bo my chcemy i już! Zdarza się, że po pewnym czasie świadomość ludzi wzrasta i szukają lepszych miejsc na rozwijanie swojej pasji, ale to w życiu tamtych koni niewiele zmienia, bo przychodzą nowi ludzie na ich miejsce… Jak można to zmienić? Ubolewam bardzo, ale nie mam pomysłu.

Mój pierwszy własny koń- spełnienie marzeń. Będę go kochać, dbać o niego. Cieszę się, że w końcu mogę sobie pozwolić na kupno konia, będzie super. Ciach i koń jest. Znaleziony z pomocą specjalisty, przebadany zdrowy, postawiony w fajnej stajni, gdzie przebywa ze stadem większość lub całą dobę, sprzęt idealnie dopasowany, mądre treningi dobrane do możliwości , spacerki w teren, rozwijanie więzi, wsłuchiwanie się w konia – najcudowniej. Fajny koń ma fajne życie. Czy tak jest faktycznie? Oczywiście każdemu koniowi tego życzę i przykro mi, że rzeczywistość czasem mocno odbiega.

Przez ponad trzydzieści lat czynnego obserwowania i życia z końmi w różnych stajniach widziałam dużo. Moja świadomość rosła, ale zapewne jakiś koń kiedyś w przeszłości, ten potencjalnie mój – gdyby moją rodzinę było stać na taki wydatek o ironio właśnie dzięki temu został “ocalony” 😉.

Jakość = cena , cena 😕 jakość ? W dzisiejszych czasach grono osób, które stać na konia zdecydowanie się poszerzyło. Mamy dostęp do “tanich” koni i “tanich” stajni i jakoś to się “spina”. Zastanawiacie się jak? Ja też 🙂. Mało tego – jak często drogie stajnie to nie stajnie, które dbają o komfort i potrzeby konia, a jedynie o komfort właścicieli?? – wiele i bardzo często! Koń nareszcie mój, płacę, wymagam, chcę po pracy wsiąść dla relaksu bo po to został kupiony … “ reszta często niestety mało ważna.

Teraz byłby akapit o ludzkiej mentalności, ale o tym też można poczytać w artykułach psychologicznych. Chcę tu tylko poruszyć kwestię koni.

“Kupiłam konia i był to dla mnie spory wydatek. Część budżetu poświęcam na jego utrzymanie. To moje marzenie i je spełniam właśnie i będzie super, i będę się relaksować, rozwijać hobby, będzie cudownie! “ Rzeczywistość: koń chory – i zaczynają się schody.

Przez te wszystkie lata poznałam różne miejsca i różnych ludzi. Takich co wykupili starego, ukochanego konia ze szkółki tylko po to, żeby już nie musiał pracować, tylko po to, żeby człapać sobie z nim na spacerki na lince w ręku i podleczyć jego styrane zdrowie chociaż na tyle, żeby w końcu była w nim odrobina komfortu. Poznałam takich, co kupili młodego konia i idą z nim przez życie już trzydzieści lat, pomimo, że teraz koń już nie jest zdolny do pracy pod siodłem. Poznałam też takich, dzięki którym uświadomiłam sobie, że nie będę hodować koni, bo myśl, że koń którego sprowadziłam na ten świat i odchowałam od źrebięcia stoi teraz 23h w stajni i czeka na tą jedną godzinę wyjścia z boksu na trening, pod osobą, która dopiero się uczy, albo jest chory i nikt go nie leczy odpowiednio, albo zmusza do pracy pomimo kontuzji, albo z powodu kontuzji sprzedaje handlarzowi, itd. Bo poznałam też konia z połamaną żuchwą munsztukiem oraz konia bez oka, które stracił bo jego jeździec stracił kontrolę nad sobą i okładał go po głowie batem. Nie mogłabym spać spokojnie gdybym hodowała konie na sprzedaż. Konie często zmieniają właścicieli i to ruletka na kogo trafią.

Fenomen również powstał w dobie social mediów, gdzie na licznych forach skupiających miłośników koni, ludzie szukają wsparcia i odpowiedzi na tematy związane ze zdrowiem czy dobrostanem koni, metodami treningu etc. Pod jednym postem sto komentarzy “internetowych specjalistów”, albo “świeżo upieczonych behawiorystów” ( mam konia od niedawna to już wszystko wiem i się wypowiem ) i aż kipi od dobrych rad. Oczywiście nie wszystkie są złe, ale trzeba wiedzieć bardzo dużo, żeby umieć te dobre wyłapać.

Rozmawiałam z różnymi znajomymi z podobnym stażem, a nawet ostatnio rozszerzyłam się o inne kraje. Ktoś mi niedawno powiedział: “ bo z Tobą się ciężko współpracuje. Wszystko wypatrzysz, a nie każdy chce słuchać o chorobach swojego konia. Ludzie kupują konie po to żeby na nich jeździć i jak wytykasz kontuzje i próbujesz namówić na powolny, mądry trening, który miałby przynieść rehabilitację tego konia, to oni nie będą tak cierpliwi i pójdą gdzie indziej. Dla większości długa rehabilitacja to 2-6 miesięcy, a nie rok czy więcej angażowania siebie i swoich nakładów materialnych w nie jeżdżenie.”

Ktoś inny zauważył, że gdy on sam zauważa i wskazuje problem właścicielowi konia to już się nie spotykają na wspólnych treningach. Bo łatwiej przecież nam słuchać, że wszystko jest super. I tego szukamy. Kolejna znajoma z podobnym stażem pomogła mi zrozumieć, że teraz coś się zmieniło. Teraz kupowane konie mają być takie jakie sobie wymarzymy i nie ma zbyt dużo miejsca na profesjonalną drogę do celu – czyli pracę z koniem aby stał się tym koniem z naszych marzeń. Nie jesteśmy cierpliwi.

Jak cudownie jest patrzeć i przebywać wśród ludzi, którzy czerpią radość i satysfakcję z podążania drogą do celu razem ze swoim koniem, dbając przy tym o każdy aspekt dobrostanu tego zwierzęcia. Jak przykro zaś gdy widać brak cierpliwości, pokory i zrozumienia, a realizowane jest jedynie marzenie o kontroli i jeździe na swoim błyszczącym, pachnącym koniku w ślicznym czapraczku…

Jeśli istnieje reinkarnacja, to muszę zrobić wszystko, żeby w kolejnym życiu nie urodzić się koniem…

Tekst: Ewa Kochalska, 22.03.2024.

← wróć do ARTYKUŁY